Deep Roots In Poland – polski artykuł w Transworld SKATEboarding Business

Okładka Transworld Skateboarding Business, October 2000

Cytując jednego z łódzkich klasyków “za górami za lasami w pewnym szarym (pięknym) miasteczku do pewnego sklepu z zabawkami przyszły fosforyzujące coś-tam” (Guga, “Łódź Fabryczna”, Extreme Games Luty/Marzec 1/2 2000 r.). Nie mając pomysłu na wstęp pozwoliłem sobie pożyczyć wypowiedź Piotrka Dabova i mieć to z głowy. Tekst ten nie będzie jednak dotyczył “fosforyzujących coś-tam”, ale z Łodzią będzie silnie związany. 

Dziś zabiorę was do 2000 roku, kiedy to w głowie Bartka Błażejewskiego, jednego z protoplastów łódzkiego środowiska SK8, zrodził się pomysł napisania artykułu, opowiadającego o polskiej scenie deskorolkowej. Wykorzystując kontakty w Transworld SKATEboarding, udało mu się opublikować w Transworld SKATEboarding Business (to taki TWS przeznaczony do obiegu wewnętrznego dla sklepów i producentów sprzętu deskorolkowego) tekst zatytułowany “Deep Roots In Poland”.

 Przyznam się bez bicia, że opisanie tej historii jest dla mnie bardzo dużym wyzwaniem, bowiem artykuł, który pojawił się w TWS Business, powstał kiedy Jester czyli Bartek Błażejewski pracował w California Import/Export i obciążony był promocją głównie tejże dystrybucji. Nieczęsto jednak spotyka się polskie akcenty w zachodniej prasie dlatego opowiem co zawierał i jaka była historia jego powstania.

Tomasz Canert, właściciel California Import/Export, fot. Jester

Loty do San Diego

Zacznijmy od początku i przenieśmy się do końcówki lat 90-tych, kiedy to Jester zatrudnił się u Tomasza Canerta w dystrybucji California Import/Export. Tomasz Canert był lokalnym biznesmenem, który w 1994 roku odpalił w Łodzi swój pierwszy sklep z odzieżą hip-hopową. Szybko jednak rozszerzył swoją ofertę o produkty deskorolkowe nawiązując współpracę z Eurotrend USA, kalifornijską firmą handlową, która miała podpisane umowy z wiodącymi brandami skateboardingowymi na dystrybucję produktów w Polsce. Za tego typu kontrakty odpowiedzialny był właśnie Bartek Błażejewski. 

W tym celu latał do San Diego na tragi Action Sports Retailers Expo, które były doskonałym miejscem do pozyskiwania nowych kontaktów. Podczas jednej z takich imprez poznał Miki Vuckovicha, który w latach 1996-2001 był naczelnym we wspomnianym już TWS Business. California Import/Export zajmowała się wówczas rozprowadzaniem po polskich  skateshopach magazynu TWS, dlatego kontakt z redakcją był dużo łatwiejszy. Jak wspomina Jester “oni mieli zajawę, że ich tytuł wchodzi na nowe, wschodnie rynki. Zreszta tak samo było z większością firm – jarali się że ich produkty są sprzedawane aż w Polsce, w której ówczesny rynek dopiero raczkował”.

Wizytówka Miki Vuckovicha, fot. Bartek Jester Błażejewski

Miki Vuckovich był w Polsce w 1992 roku, o czym pisałem w tekście “Historia jednego zdjęcia – Miki Vuckovich”, pamiętał zatem realia, które wówczas rządziły naszym krajem. “Bardzo mnie interesowało to, co dzieje się na nowych rynkach, które otworzyły się po upadku Muru Berlińskiego. Częściowo z powodu jugosłowiańskich korzeni mojej rodziny, ale także dlatego, że uwielbiałem patrzeć, jak skateboarding się rozwija i dociera do większej liczby dzieciaków. Kiedy więc mogłem wydrukować artykuł o miejscach takich jak Polska, wiedziałem, że firmy skateboardingowe zaczną szukać dalej na wschód i być może wyślą tam swoich prosów i pomogą w rozwoju” wspomina Miki Vuckovich. “Gdzieś na końcu magazynu zawsze była lista najważniejszych dystrybutorów TWS na świecie. To był prestiż być na tej liście. Jak już się tam znalazł twój biznes, to wszystkie firmy wysyłały nowe katalogi i dzwoniły z propozycjami współpracy” dodaje Jester. “Generalnie wszystkie rynki europejskie obsługiwane były przez dystrybutorów w Anglii lub Niemczech. Większość amerykańskich marek po prostu pozwalała swoim europejskim dystrybutorom zajmować się takimi miejscami jak Polska czy Rosja. Chciałem jednak, żeby zobaczyli, co się tam dzieje” wyjaśnia Miki, po czym dodaje “pierwszych amerykańskich prosów zabrałem do Rosji w 2001 roku”.

Krótka lekcja historii

Co zatem ciekawego mogli przeczytać o polskiej scenie amerykańscy czytelnicy? Artykuł podzielony był na trzy części – historyczną, opisującą rynek oraz sekcję wywiadów z Tomaszem Canertem i Tomaszem Frantem, który kierował łódzkim skateshopem Metropolis. W pierwszej części opisano najważniejsze wydarzenia w dotychczasowej historii polskiej sceny, czyli właściwie do 2000 roku. Wymienione zostają wczesne lata 80. w Warszawie i plastikowe deskorolki, które wiodły wówczas prym. Na pochwałę zasługuje ciekawe wyjaśnienie czytelnikom zza oceanu co powodowało, że profesjonalnego sprzętu było u nas jak na lekarstwo. Potem dowiadujemy się, że pod koniec lat 80. żelazna kurtyna zaczęła wpuszczać więcej światła z Zachodu i o tym, że ludzie wyczuwający dobry pieniądz zaczęli po cichu importować produkty z Niemiec i Szwecji. Sprzęt i odzież kupowane w hurtowniach sprzedawano znajomym bezpośrednio na spotach lub w „domowych skateshopach” – tutaj Jester puszcza wyraźnie oczko w kierunku pana Burakowskiego z Łodzi. Następnie czytamy o magazynie Juppi, o pierwszych mistrzostwach Polski i wizycie ekipy Powell Peralta w Warszawie. Dalej dowiadujemy się o powstaniu warszawskiego oddziału Street Style, które jako pierwsze podeszło do tematu deskorolki w sposób profesjonalny. Następnie szybki przeskok w czasie do drugiej połowy lat 90-tych i krótkie wyliczenie ówczesnych firm deskorolkowych z Polski.

Tomasz Frant w Metropolis, fot. Jester

Today’s Market

W kolejnej części, czyli “Today’s Market” wątki historyczne przeplatają się już z ogólną sytuacją rynkową. Zaczyna się ona od wymienienia największych ośrodków deskorolkowych w Polsce. To co przykuło moją szczególną uwagę to fakt, że obok takich miast jak Warszawa, Łódź, Poznań czy Trójmiasto lub Szczecin pojawia się również Tomaszów Mazowiecki, okrzyknięty w tekście jako wylęgarnia technicznych skejtów! Następnie dowiadujemy się, że oprócz California Export/Import w Polsce działa również TJ International – dystrybucja, którą prowadzili wówczas Rafał Wielgus i Michał Rejent, ale to zdecydowanie temat na osobną skatehistorię, bez poznania, której temat ten nie będzie dobrze zrozumiany. 

Reklamy R – Pure Denim

    Dalej Jester robi szybki podział na dwie kategorie polskich skateshopów – sklepy zarządzane przez ludzi niezwiązanych z deską, ale za to dobrze zaopatrzone i ulokowane w atrakcyjnych miejscach oraz skateshopy mieszczące się zazwyczaj w bocznych uliczkach, prowadzone przez skejtów, które były czymś więcej niż tylko sklepem. Niezależnie od tego gdzie zaopatrywali się ówcześni skejci, to jak czytamy w tekście “Deep Roots in Poland”,  rynek deskorolkowy w Polsce wyceniany był w 2000 roku na 2 miliony złotych. I chociaż środowisko przez lata próbowało walczyć z przypiętym do deskorolki i hip hopu znakiem równości, to jak wynika z analizy Bartka Błażejewskiego aż 80% ubrań noszonych przez skejtów to kurtki i dresy “na rapie” w stylu Chada Muski. Nic więc dziwnego, że oprócz absolutnie topowych brandów takich jak wspomniane przez Jestera  R Pure Denim czy Malita, pojawiają się marki Mass i Clinic.

Reklama Clinic, Steez nr 1 2000 r.

Reklama Mass, Ślizg 40-1 1999 r.

   

Reklama Malita, Steez nr 1 2000 r.

Ciekawych fragmentem artykułu jest wątek o Mystic Cup w Pradze. Zdaniem Jestera podobna impreza organizowana cyklicznie mogłaby przyczynić się do promocji skateboardingu w naszym kraju. I faktycznie tak było. Zorganizowany po raz pierwszy 2001 r. Mentor Skateboarding Session przez 6 lat ściągał do toruńskiej hali Tor-Tor tysiące zajawkowiczów z całej Polski oraz topowych zawodników z całej Europy i Stanów (m.in. Will Aker, Chris Astrom, Philip Shuster czy Joe Tookamanian), stając się wówczas drugą największa imprezą deskorolkową w Europie Środkowowschodniej.

Przygotowując ten tekst próbowałem podpytać trochę starszych od siebie czy pamiętają opisywany artykuł lub jak oceniają go przez pryzmat swoich wspomnień. Zdecydowana większość tego tekstu nie znała, bo jak już zaznaczyłem na początku, Transworld SKATEboarding Business było pismem dla osób z branży. Ci z kolei co tekst czytali podkreślali, że był mocno stronniczy pomimo w miarę dobrze przedstawionej sytuacji rynkowej w Polsce. Trudno się z ich opinią nie zgodzić. Należy jednak pamiętać, że bez względu na to jak kształtowała się deskorolka w naszym kraju i jaki miała wpływ na tysiące dzieciaków zajaranych kickflipami, to gdzieś z tyłu zawsze są pieniądze, które motywują do poszukiwania nowych kontrahentów w nietypowy sposób. Czymś takim był właśnie artykuł Jestera, który zwrócił uwagę amerykańskich firm na dystrybucję z pewnego szarego (pięknego) miasteczka… 

Wszystkich, których zainteresował artykuł “Deep Roots in Poland” odsyłam na stronę Transworlda, gdzie przeczytacie oryginalny artykuł Bartka Błażejewskiego. Możecie też spróbować odczytać z poniższego skanu. Jednak jeśli brakuje wam wrażeń i chcielibyście poczuć się jak internauci z 2000 roku, to używając strony Web Archive możecie wpisać adres z wizytówki Miki Vuckovicha i przenieść się do archiwalnej strony skatebiz.com z tamtego okresu.

„Deep Roots in Poland”, Transworld Skateboarding Business, October 2000

Bookmark the permalink.

Comments are closed.