URAZ Skateboard Zine #1 (ONLINE)

W końcu mi się udało i oddaję w Wasze ręce cyfrową kopię pierwszego i zarazem ostatniego numeru pisma URAZ SKATEBOARD ZINE. Długo zastanawiałem się w jaki sposób opisać tę historię i ostatecznie doszedłem do wniosku, że skorzystam z istniejącego już tekstu Kuby Perzyny, który ukazał się 29 numerze INFOmagazine. Przy okazji zapraszam was do zapoznania się z analizą na temat kondycji polskich magazynów deskorolkowych, którą przygotował Kobiał, czyli naczelny kserowanego pisma Szrot Zine.

Część I – Polskie SK8 magazyny

yo! Na naszym rodzimym rynku mieliśmy do czynienia z wieloma papierowymi publikacjami. Jak sytuacja wygląda na dzień dzisiejszy? Magazyny, ziny, albumy. Granica między nimi jest bardzo niejasna i w zasadzie to umowna. Czy jak ma grubą okładkę to już jest album? Albo jeśli ma ISBN to nie może być nazwany zinem? Zwał jak zwał. Nie ma co szufladkować.

Poza tymi jakie opiszę poniżej wydawane były też oczywiście inne gazetki (mówię o ostatnich latach). Uliczne Świrusy miały jakiś jednostrzałowiec, Grey Area dodawała photo zina do nowego filmu, Przemek Hippler wypuszcza co jakiś czas Kapsztad’a itd. itp. Oczywiście ustalmy jedno- królem na zawsze pozostanie Info. Nie mniej- umarł król, niech żyje król. 

Dizaster Mag – szmatławiec od Piotra Dabov’a. Najdłużej działająca i nadal żywa skate prasa w naszym kraju. Jak na zina przystało ukazuje się bardzo nieregularnie i jeśli dobrze pamiętam to nawet w pewnym momencie była jakoś 2-3 letnia przerwa. A może i większa? W każdym razie Dizaster działa. Wiadomo, w dużym stopniu artykuły powiązane są z POGO (co zrozumiałe), ale nie całkowicie. Poza dobrymi fotami od czołowych polskich fotoreporterów, zawiera teksty bardziej lub mniej prowokujące do myślenia. Uwaga! Zawiera lokowanie produktów hehe.

Barrier SkateMag – cudowny foto magazyn od Kuby Bączkowskiego. Ktoś zapyta: “Jak to foto magazyn? Przecież w środku mamy też wywiady i inne teksty”. No niby tak, zgadzam się. Po prostu w moim mniemaniu to właśnie zdjęcia grają tutaj pierwsze skrzypce. To zdjęcia sprawiają, że czekasz na Barrier’a i przeglądasz kolejne strony niczym rodziny album z 1982. A jeśli patrzysz na zdjęcie, zastanawiasz się jak wszystko wyglądało w ruchu, jak skater się dostał tam gdzie jest, gdzie wylądował, czy tamten dziadek w tle jest wkurzony i za chwile opierniczył ziomków przyjemnie spędzających sobotnie popołudnie? I jeśli czekasz na materiał video do tej foty… to tylko dodaje smaczku do tej całej zinowej gry. 

Szrot Zine – trochę głupio wspominać o swoim zinie, ale co zrobić? Kaczor Donald polskiej prasy deskorolkowej. Szrot w przeciwieństwie do dwóch powyższych publikacji nie posiada jednego. Estetyki. Gazetka robiona na kserze. Bez mediów społecznościowych i sponsorów. Chciałem stworzyć coś poza całym wirtualnym światem. Coś co nie wpada Ci samo przed oczy i musisz się nieco postarać żeby to zdobyć. Takie małe podziemie. Czy mi się udało? Nie mi oceniać. Ale jakbyś chciał kopie albo masz jakiś fajny materiał który można by wydrukować to dawaj znać (wybaczcie, taka mała reklama).

Good Zine – świeżak na naszym rynku. Paweł Rozenkiewicz strzelał foty lokalnych trójmiejskich riderów i ostatecznie uznał, że Instagram to nie miejsce na takie perełki (brawo!). Sam wydrukował i złożył numer pilotażowy z planem na kolejne. Fajny gruby papier i dobra jakość zdjęć. Jeżeli pierwsze próby wyglądają w ten sposób, to czekam na kolejne. Zobaczymy czy kolejne numery nadal będą stricte foto zinami czy zaczną pojawiać się tam także jakieś grubsze teksty. Powodzenia!

RAZ – tak jak poprzednik – nowość na rynku. Czegoś takiego u nas jeszcze nie było. Wiadomo, że kobieca scena deskorolkowa już od wielu lat rośnie w siłę i tak samo jest u nas. RAZ to pierwszy w polsce 100% kobiecy magazyn. Już samo opakowanie podpowiada, że trzymasz w ręku coś wyjątkowego. Spersonalizowane, obwiązane sznurkiem itd. Widać, że nikt nie odwala tutaj prowizorki. Wszystko przemyślane. Zawartość ciężko oceniać na podstawie jednego numeru bo nie wiadomo w którą stronę magazyn pójdzie, jednak teksty napisane są w przyjazny sposób i dobrze się to czyta. Inicjatywa z pewnością godna wsparcia. Nie bądź sknera i kup.

To chyba tyle. Żywie również wielką nadzieje, że poza tymi które właśnie tutaj pokrótce przedstawiłem, mamy jeszcze ziny o których nie mam pojęcia i nigdy nie słyszałem. Liczę również, że prędzej czy później wpadną mi w ręce zupełnie przypadkowo i niespodziewanie robiąc mi miłą niespodziankę. Zrobienie zina to nie fizyka jądrowa więc do dzieła. Skateboarding to nie tylko sama jazda na deskorolce. DIY or DIE.
Kobiał

szrot.zine@gmail.com

P.S. Przepraszam za tak długi tekst. Niestety nie posiadam mediów społecznościowych więc nie jestem przyzwyczajony do max. 3 zdaniowych tekstów i ograniczonego czasu koncentracji. Pozdro!

Część II – URAZ SKATEBOARD ZINE #1*

Pamiętam, jak ktoś kiedyś w skateshopie wręczył mi czarno-biały zeszycik ze skejcikiem na okładce i napisem: „Uraz – skateboard zine #1”. Okładka była całkiem niezła jak na czarno-białą, a nazwa trochę, jak dla mnie, odrzucająca. Jednak tak naprawdę moją pierwszą reakcją było: „Cooo, gazetka deskorolkowa? W szoku!!!”. Dowiedziałem się o jej istnieniu dopiero jak dostałem ją w swoje ręce i byłem bardzo mile zaskoczony, że ktoś z tak niewielkiej wtedy garstki deskorolkowców w Polsce próbuje coś zrobić. Moja ciekawość była o tyle większa, że nie był to zine z Warszawy, a ze Śląska. Przy braku Internetu fajnie było się dowiedzieć coś o innych skejcikach niż tylko tych, których się dobrze znało osobiście. Pomyślałem, że jeśli ma tyle zapału, na pewno wyjdzie numer drugi, a ja na pewno będę musiał go zobaczyć i obserwować jego progres. Niestety numeru drugiego nigdy się nie doczekałem. Większość kolesi tworzących zina oraz tych, którzy w nim się znajdowali udało mi się z czasem poznać. Jednak nigdy nie zapytałem, co z drugim numerem. Jak w ogóle wpadli na pomysł wydania Zina?! Teraz nadszedł ten moment, by ostatecznie znaleźć odpowiedzi na te nurtujące mnie od zawsze pytania, a kieruję je do Przemka Skóry, którego zdjęcia wypełniły pierwszy i zarazem ostatni numer magazynu „Uraz”. -Kuba P.

Cześć Przemek. Powiedz mi, kto w ogóle wpadł na pomysł i czyją inicjatywą był skateboard zine „Uraz”?

Odpowiadając na pytania muszę zacząć od tego, że Uraz powstał z 10 lat temu i w związku z tym pewne rzeczy mogły uciec mi z pamięci. Ogólnie idea magazynu była potrzebą chwili. Miałem wówczas dość dużo zdjęć deskorolkowych, z którymi chciałem coś zrobić, szkoda mi było tak cały czas chować je do szuflady. Poza tym chcieliśmy zaprezentować śląską scenę, pokazać, że u nas też coś się dzieje. Początkowo chciałem, aby zdjęcia ukazały się w „Motherfuckerze” – był to zine powielany na xero, który praktycznie W całości redagował Bomba (Michał Nierobisz). No ale z rożnych względów nie doszło to do skutku, Bomba już nie chciał się tym zajmować. Po kilku rozmowach z Kamilem Masely stwierdziliśmy, że zrobimy to sami, jakiś czas później Bomba dołączył swój tekst.

Czyli robiliście to praktycznie we trójkę? A ile wam to czasu zajęło?

Zgadza się, we trójkę. A zajęło nam to chyba ze 2 miesiące, nie pamiętam już dokładnie…

Bombę znam, jeździł na desce, nawet przez jakiś czas w Warszawie. Kolega Kamil, domyślam się, że również był deskorolkowcem. Wiesz co u nich teraz słychać, czym się zajmują?

Z Kamilem nie widziałem się chyba z 5 lat i kompletnie nie wiem, co u niego. Z Bombą podobnie, ale rozmawiam z nim na GG- siedzi w Holandii i jara blunty 🙂

Czyli ty robiłeś zdjęcia. A reszta chłopaków?

Dokładnie, foty to moja część, trochę też pisałem, ale głównie tekstami zajął się Kamil i Bomba.

Jakie były artykuły (dla tych, co nie mieli okazji zobaczyć Zina)?

Prezentacja miasta Bytom, Gliwice, wywiad Tomkiem Adamczykiem, Paderewa oraz Push The z Limits – artykuł Bomby.

Ile zrobiliście egzemplarzy i czy dużo was to wyniosło? Jak pokryliście koszty druku, jeśli można wiedzieć?

Egzemplarzy było niewiele ponad 200, kosztami (niedużymi) podzieliliśmy się z Kamilem, który w tamtym czasie prowadził firmę deskorolkową Paranormal. Dzięki temu mieliśmy także ułatwioną sprawę dystrybucji.

Czy wówczas byłeś zadowolony z efektu?

W tamtym czasie efekt był jak najbardziej W zadowalający. Nie był to kolor, ale nie było to też xero – tylko dobrej jakości druk czarno-biały. Jak odbierałem „Uraz” z drukarni, z radości szczałem po gaciach, wszyscy byliśmy zadowoleni, również osoby, które pojawiły się na fotkach były zajarane.

Skąd w ogóle wzięła się u ciebie zajawka no fotografowanie?

Fotografowaniem zająłem się zupełnie przypadkiem, a że w tamtym czasie deskorolka zajmowała praktycznie cały mój czas, była automatycznie głównym tematem moich zdjęć. Z czasem te proporcje zaczęły się zmieniać więcej czasu zacząłem poświęcać fotografowaniu, aż w pewnym momencie zupełnie przestałem jeździć. Mam plan, żeby pojeździć znowu, jestem ciekaw jak będzie!

Czemu nigdy nie zrobiliście drugiego numeru?

To był jednorazowy strzał. Były plany, żeby to ciągnąc dalej, ale jakoś rozeszło się po kościach.

Szkoda, bo bardzo fajnie, że podjęliście taką inicjatywę, tak wcześnie w waszym życiu i tak wcześnie w naszym kraju. Ale i tak fajnie, że ukazał się ten jeden numer. Co ogólnie myślisz o podejmowaniu takich inicjatyw?

Myślę, że jak najbardziej było warto spróbować. Daje to dużo radochy, czasem też przynosi inne korzyści. Tomkowi Adamczykowi pomogło przy sponsoringu, a ja zacząłem pracować dla Dosdedos później dla Hiro. W obecnej chwili, przy tak dużej popularności Internetu uważałbym takie przedsięwzięcie za bezcelowe, ale wtedy miało to sens.

To powiedz na koniec, co w takim razie teraz dzieje się u ciebie w życiu?

Obecnie pracuje w firmie Multimedia Inspire (pozdrawiam!) jako fotograf i można powiedzieć, że spełniło się moje marzenie – żyje z fotografii.

*Wywiad przeprowadził Kuba Perzyna i ukazał się pierwotnie w czasopiśmie INFOmagazine nr 29 (2008 r.)

Kliknij w zdjęcie

Bookmark the permalink.

Comments are closed.