“Niedawno pojechałem do Związku Radzieckiego. Odwiedziłem cztery miasta: Moskwę, Erewań, Kijów i Leningrad. Erewań był moim faworytem, jeśli chodzi o miejscówki. To ponad półtora milionowe miasto i pierwsze miejsce, w którym zauważyłem prawdziwych skejtów” – pisał w swoim liście, do redaktorów Thrashera, David Reichel. Grudniowe wydanie z 1987 r. w zasadzie nie różniło się niczym szczególnym od pozostałych numerów. Wszędzie mnóstwo zdjęć zabawnych tekstów i masy reklam sprzętu, które dla każdego amerykańskiego deskorolkowca były czymś normalnym. W całym tym zamieszaniu na uwagę zasługuje list Davida, w którym opisywał swoją, jakby nie było, egzotyczną podróż do Związku Radzieckiego, deskorolkową oczywiście. Dziś takie toury to normalność. Jesteśmy w stanie zwołać kilku kumpli, odłożyć trochę kasy i wyruszyć na podbój Barcelony, Pragi czy Berlina. Przy odrobinie chęci praktycznie cały świat pozostaje dla nas otwarty. W tamtych czasach, nawet pomimo chylącej się już ku upadkowi żelaznej kurtyny, zorganizowanie podobnej wycieczki i to w dodatku międzykontynentalnej graniczyło z cudem. Nie może więc dziwić dalszy opis z wyprawy Davida. To co wówczas zobaczył w Erewaniu, było praktycznie nieosiągalne dla jego wyobraźni. W jednej chwili dosłownie przeniósł się w lata 60-te! Deski lokalnej ekipy przypominały pierwsze deskorolki, a w dodatku tamtejsze dzieciaki jeździły na największych kółkach jakie w życiu widział.
Ich głównym miejscem spotkań był park przy miejscowej operze, gdzie w chwili przybycia Davida jeździło równocześnie trzydziestu zawodników. Gdy w końcu odnalazł kogoś, kto potrafił rozmawiać w języku angielskim, zapytał czy w ich mieście obowiązują jakiekolwiek przepisy dotyczące jazdy na deskach. Miejscowy, którego zaczepił nie miał zielonego pojęcia na temat zasad i był bardzo zdziwiony, że takowe obowiązują w Stanach Zjednoczonych. Swój list David kończy prostym przesłaniem: „Myślę, że wielu rządzących w USA mogłoby uczyć się od swoich radzieckich odpowiedników jak traktować skejtów”. Był rok 1987. Dla Związku Radzieckiego właśnie rozpoczynała się druga dekada skateboardingu.
Deskorolki dotarły do ZSRR prawdopodobnie przez porty w Estonii. To właśnie w tej republice pojawiły się jako pierwsze w 1978 roku. Jak wspomina Erik Rativiira, już rok później zaczęto produkować miejscowe deskorolki. Nie był to sprzęt z górnej półki, ale nadawały się do jazdy. Rok 1979 był szczególny jeszcze pod jednym względem, zorganizowano wówczas pierwsze estońskie zawody, które spowodowały ogromne zainteresowanie skateboardingiem. Na tyle duże, że lokalni producenci nie nadążali za ich produkcją, a dystrybutorzy nie byli w stanie zamówić na czas nowego sprzętu. Cały ten boom wynikał z tego, że deskorolki oferowały sobą coś zupełnie nowego, były atrakcyjniejsze dla miejscowych dzieciaków. Niestety po zaledwie kilku latach, gdzieś na początku lat 80-tych, mnóstwo zawodników odpuściło sobie temat skateboardingu. Wielu z nich, chcących pozostać nadal wśród awangardowej młodzieży Estonii, motywowało swoją decyzję, tym że jazda na deskach stała się zbyt popularna, dostępna dosłownie dla każdego. Według Rativiira, mniej więcej w 1982 lub w 1983 roku skateboarding zaczął rozprzestrzeniać się na inne miasta Związku Radzieckiego, ale co ciekawe głównym dostawcą desek były firmy Estońskie.
Jeżdżono głównie w Leningradzie (obecnie Petersburg), Moskwie, Rydze, Wilnie, deski przekroczyły nawet Wołgę i dotarły do Kijowa, Krasnojarska i Erewania, o którym pisał David Reichel. Do miłośników desek należeli głównie uczniowie szkół podstawowych i liceów, a tylko co piąty z nich miał więcej niż 18 lat. Sztandarową konkurencją w ZSRR był slalom, który rozgrywano w trzech kategoriach wiekowych: dorośli, młodsi do 15 do 18 lat i dzieci poniżej 15 roku życia. Była to dyscyplina, która od samego początku rozwijała się tam bez jakichkolwiek naleciałości z innych państw i bez oficjalnego wsparcia władz. Nie przeszkodziło to jednak w powstaniu lokalnych klubów zrzeszających skejtów. Oprócz slalomu zainteresowaniem cieszyły się freestyle i skoki wzwyż (prawdopodobnie chodziło o „hippie jump” – czyli skok nad poprzeczką, z deską przejeżdżającą pod spodem). Nie było mowy o bowlach, skateparkach i rampach. Dużą rolę odegrał w tym procesie nieprzyjemny klimat, który łagodniejszy bywał jedynie w południowych republikach. Jednym z klubów deskorolkowych był „Olymp”, nazwany tak ze względu na funkcjonowanie przy stadionie olimpijskim w Moskwie. Jednym z jego członków był Sergei Ruskin, który uważał, że ramp oraz innych przeszkód nie było z tego względu, że władze uważały to za pół oficjalny sport i dlatego nikt nie chciał angażować się w żadną budowę, a załatwianie spraw na boku tym bardziej nie wchodziło w grę. W 1986 roku pojawił się sponsor w postaci władz stadionu, ale niestety nikt z należących do klubu skejtów, nie wiedział jakie wymiary powinny mieć poszczególne przeszkody. Z tymi oraz podobnymi problemami stykała się również Emma Tsurkova, instruktorka pływacka oraz sekretarka Komunistycznej Ligii Młodzieżowej. Młodzi ludzie często eksperymentowali z szerokością desek, wymiarami trucków i kółek. Wszystko robili sami, a większość z nich (do klubu należało 30 osób) zimą przerzucali się na narty lub snowboard, który w radzieckiej Rosji istniał już od początku lat 80-tych.
O popularności skateboardingu może również świadczyć zainteresowanie zawodami. W Bułgarii deskorolka pojawiła się w połowie lat 80-tych, prawdopodobnie za sprawą czeskich zawodników. Moda na skateboarding rozwijała się głównie w największych miastach kraju (Varna, Sofia, Burgas), gdzie równocześnie powstawały kluby skupiające pierwszych skejtów. Co ciekawe, jak wspomina jeden z tamtejszych zawodników o imieniu Dossju, deskorolki, jeszcze pod koniec lat 80-tych, były głównie produkcji radzieckiej! Nie przeszkodziło to jednak zorganizować we wrześniu 1987 roku pierwszych bułgarskich zawodów i to w trzech konkurencjach: slalom, streetstyle, freestyle. Jak na pierwsze zawody liczba uczestników była ogromna, bowiem wystartowało aż 120 uczestników, w tym 20 dziewczyn. Z kolei od 20 do 21 lutego w 1988 r. odbywała się w Moskwie specjalna konferencja, na której ustalono, że podczas wszystkich zawodów organizowanych w Związku Radzieckim, będą obowiązywały zasady ustalone przez European Skaboboarding Association. Od tamtej pory rosyjscy zawodnicy zaczęli pojawiać się najpierw na zawodach w Czechosłowacji, a następnie w krajach Europy Zachodniej.
Po rozpadzie związku radzieckiego historia postsowieckich republik oraz samej Rosji była bardzo podobna do sytuacji w naszym kraju. Wzmożony eksport towarów zza zachodniej granicy spowodował, że na lokalny rynek dotarły „prawdziwie” skateboardowe rzeczy i to na długo po tym, jak deskorolki zdążyły zadomowić się w tych krajach. A co najważniejsze, zgodnie z proroctwem Karola Marksa Skateboardowy Wschód połączył się z Zachodem.