„Scatepark”… widmo

Do napisania tekstu o swoim rodzinnym mieście zabierałem się od samego początku istnienia skatehistorii. W końcu nadarzyła się odpowiednia okazja. Szkoda tylko, że będzie to tekst bez happy endu…

Ostatnio dotarł do mnie artykuł opisujący obecny stan skateparku w Wałczu. Jest to obiekt szczególnie bliski mojemu sercu, bo to na nim spędziłem setki godzin z moimi ziomkami, z którymi rozpoczynałem przygodę z deskorolką. Niestety już dawno przestał przypominać to miejsce, w którym przesiadywaliśmy całymi popołudniami. Po dziesięciu latach od jego wybudowania, aż strach tam iść. Doskonałym tego przykładem są wysmarowane gównem przeszkody, rozwalone ogrodzenie, zniszczone ławki i walające się wszędzie szkło potłuczonych butelek. Tak jakby już nikomu nie zależało na tym miejscu. Miasto odkładało na tę inwestycję ponad trzy lata i radni niechętnie zabierali się za jej realizację. Ich zdaniem kasa byłaby wywalona w błoto. Być może tak się stało. Niech jednak nikt z tamtych osób nie zasłania się przekonaniem, że to młodzi ludzie odpowiedzialni są wyłącznie za to miejsce. Idąc tym tokiem myślenia kierowcy sami powinni zimą odśnieżać ulice w mieście, bo przecież to głównie oni z nich korzystają.

13287954_1139952789389756_1056732828_o

Dla nas budowa tego obiektu była kulturalnym wydarzeniem ostatniego 25-lecia. Pamiętam jak dzisiaj otwarcie skateparku. Specjalnie na tę okazję zaproszono Bońka Falickiego i chłopaków z Lublina, którzy mieli sędziować imprezę. Dodatkowo z Zielonej Góry przyjechało dwóch reprezentantów POGO: Kuba Titaniec i Sebastian Słowik i to oni byli odpowiedzialni za pokazanie publiczności do jakich ewolucji można wykorzystać wybudowane przeszkody. W dniu zawodów pogoda nas nie rozpieszczała i trzeba było wycierać nawierzchnię zdobytymi szmatami, aby zawody w ogóle się odbyły. Ludzie byli do tego stopnia zajarani tym skateparkiem, że jeszcze nawet gdy nie był oficjalnie otwarty, to przeskakiwali przez zamkniętą na klucz furtkę, żeby móc już pojeździć. Jeden z ziomków nawet złamał tam łapę i trzeba było przenosić go przez płot, żeby nie było przypału przed uroczystym otwarciem.

scatepark

Tak było dziesięć lat temu. Teraz jakoś nikt nie chce korzystać z postawionych tam przeszkód. Teren skateparku stał się meliną, na której nie spotka się nawet łebka z hulajnogą. Stara ekipa rozeszła się po świecie i każdy z nas jeździ na deskach zupełnie gdzie indziej. Natomiast młodym się odechciało i znaleźli inne zajawki. Może i coś by z tego miejsca nadal było, gdyby samorządowcy nie pozostawili tych dzieciaków samych sobie. Niestety tak to w naszym kraju bywa, że zawody organizowane są tylko raz – na otwarcie. Potem, jeżeli nie ma zgranej ekipy deskorolkowców, to nikomu już się nie chce, przede wszystkim miastu. Ale uwaga! Tutaj następuje przełom! Radnym udało się zebrać dofinansowanie z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego i zaproponowali sfinansować zawody, przekazując 2500 zł na cele „konkursu deskorolkowego”. Niestety wymogiem jest organizacja imprezy na minimum 100 osób! Czy wałecka scena deskorolkowa się jeszcze odrodzi? A może skatepark zostanie zrównany z ziemią? Czas pokaże…

18378675_1515753325115243_1298404272_o

„Skatepark jaki jest każdy widzi”, fot. Extra Wałcz, 2017 r.

Bookmark the permalink.

Comments are closed.