Kim był Bujal78?

Do napisania tego tekstu zbierałem się już od dłuższego czasu i im bardziej “wgryzałem” się w temat, tym bardziej stawał się dla mnie trudniejszy, bo jak się wkrótce okaże punktów widzenia jest tyle, ilu jest skejtów. Tym razem na tapecie ląduje sprawa tanich desek z Ameryki i ich legendarnego “dystrybutora”, czyli Bujala78. Dlaczego akurat ten temat? Bowiem bardzo często w moich rozmowach z innymi skejtami, jako wątek historyczny przewijał się właśnie Bujal78 i jego rzekome psucie rynku. Postanowiłem w końcu się z tym zmierzyć i sprawdzić jak to wyglądało. Przystępując do zbierania materiałów, w swojej głowie miałem wciąż wyidealizowany obraz sprawy z punktu widzenia dzieciaka, który w okolicach 2005 roku, podobnie jak setki innych skejtów z prowincji, chciał jeździć na dobrych i jednocześnie tanich deskach. Dlatego mam nadzieję, że chociaż częściowo uda mi się wyjaśnić ten nieco “wrażliwy” wątek w historii polskiej deskorolki.

Zza wielkiej wody

Po kilku miesiącach niepowodzeń, w końcu, na kilka dni przed kanadyjskim Świętem Dziękczynienia, udaje mi się zdzwonić z Andrzejem – bohaterem tego tekstu. Bujal78, to w rzeczywistości Andrzej Bujalski, Polak, który na początku lat dwutysięcznych wyemigrował do Stanów, aby realizować swój własny amerykański sen. Andrzej pochodzi z Gdańska, tam ukończył studia prawnicze i krótko po tym postanowił wylecieć z kraju. Młodo, bo mając zaledwie 24 lata. Po przybyciu na miejsce zaczął pracować w budowlance, by po jakimś czasie przerzucić się na bycie opiekunem osób starszych. Jako senior care assistant, zamieszkał ze starszym panem, któremu pomagał w codziennych sprawach i spędzał z nim czas. Wieczorami natomiast (nie, tu nie będzie niespodziewanych plot twistów) grywał w Morrowinda, Queka i Enemy Territory. To właśnie zajawka do gier komputerowych sprawiła, że Andrzej zaczął zalewać polski rynek tanimi deskami zza oceanu.

Andrzej Bujalski (fot. archiwum prywatne AB)

 
Pierwsze dropy do Polski

Jak do tego doszło? Będąc graczem korzystał z polskiego forum Staregry.pl i za jego pośrednictwem poznał jednego z użytkowników, który oprócz grania dodatkowo jeździł na desce. Ten miał zapytać Bujala czy mógłby mu kupić deskę z eBaya, ponieważ zauważył, że była dużo tańsza, niż w Polsce, a eBay wówczas nie oferował wysyłki do Polski. W ten sposób Andrzej wysłał do Polski pierwszą deskę i szybko zorientował się, że mógłby wykorzystać niski kurs dolara i zacząć wysyłkę desek na większą skalę. Razem z nim zaczęli rozprowadzać po Polsce m.in. deski Flipa. Jak wspominał mi Andrzej, ówczesny dystrybutor sprzętu, którym handlował, poczuł na karku oddech konkurencji i postanowił szybko zareagować. Efektem tego była wizyta policji u rodziców chłopaka, podejrzewano bowiem, że zarówno on, jak i Bujal78 handlują nieoclonym towarem. Wystraszyło to rodziców siedemnastolatka na tyle, że zakazali mu współpracy z Andrzejem, a on sam został zmuszony do otwarcia nowego korytarza humanitarnego ze sprzętem skateboardowym dla biednych skejtów. Tym razem skorzystał z uprzejmości swojej mamy, mieszkającej w Gdańsku, która każdorazowo odbierała paczki po 5-10 szt. i rozsyłała je do klientów w Polsce.

Nie do namierzenia

Działalność Bujala zbiegła się w czasie z otwarciem przez Jakuba Winowieckiego, skateshopu Miniramp w Poznaniu. Postanowiłem więc zapytać czy kojarzy sprawę z Bujalem. “Pamiętam, że dużo ludzi z branży było ostro wk*******ch i zarazem bezradnych. Kolo miał pewnie jakiegoś ziomka w dużym sklepie w Stanach który mu gonił  towar, co nie schodził. Więc był nie do namierzenia przez amerykańskich dystrybutorów” – wspomina Wino i dodaje – “przez tego gościa mocno ograniczyłem zamawianie amerykańskich desek. Możliwe, że w jakiś sposób mnie zmobilizował do działania z moimi deskami.”

Transatlantyckie Allegro

Skąd zatem Bujal78 brał sprzęt i czy faktycznie miał dojścia w dużych skateshopach w Stanach? Udało mu się nawiązać kontakt z człowiekiem w Michigan, który prowadził hurtownię z końcówkami serii z poprzedniego sezonu. Na początku lat dwutysięcznych producenci sprzętu deskorolkowego produkowali z dużym zapasem, który następnie odsprzedawany był do takich właśnie miejsc gdzie oferowano je dużo taniej. Taki stan rzeczy zmienił się dopiero po kryzysie w 2008 roku, ale o tym w dalszej części tekstu. Bujal miał zatem doskonały dostęp do stosunkowo nowego sprzętu, który zaczął brać w bardzo dużych ilościach i wysyłać do Polski za pośrednictwem aukcji na Allegro. Interes się kręcił, ale polscy dystrybutorzy nie dawali za wygraną i Andrzej zaczął otrzymywać w tej sprawie telefony, wzywającego go do zaprzestania sprzedaży desek, ponieważ nie był oficjalnym kanałem sprzedaży tego sprzętu na Polskę.

Wymarzone tanie decki

W pewnym momencie Bujal pojawił się na forum Andegrand.pl, gdzie reklamował swoje aukcje. W ten sposób po raz pierwszy o nim usłyszałem i kupiłem od niego sprzęt. Był to deck Enioy, pro model Jerry Hsu… “Reklamował się na forum i na portalu. Jako że była to konkurencja dla sklepu to kasowaliśmy mu wpisy. Na dobrą sprawę poza wypłakaniem się dystrybutorom i kasowaniem wpisów to niewiele było możliwości” – wspomina Tomasz Zygmunt, który w tamtym okresie odpowiadał za sklep internetowy Andegrand.pl. Okazuje się jednak, że kasowanie wpisów nie było jedynym sposobem na walkę z Bujalem. W pewnym momencie Andrzej przyleciał do Polski odwiedzić swoich bliskich, jednak zamiast rodzinnych powitań na warszawskim Okęciu czekali na niego funkcjonariusze Służby Celnej. Miało to związek z zawiadomieniem do prokuratury w Poznaniu, w sprawie oszustw podatkowych, jakich miał się dopuścić sprzedając deski w Polsce. Bujal swoją działalność miał zarejestrowaną w Stanach i to tam odprowadzał podatki, dlatego temat nie mógł być ciągnięty w Polsce. Na dowód tego, że działał w pełni legalnie odwiedził Urząd Skarbowy w Gdańsku gdzie przedstawił swoje amerykańskie rozliczenie ze sprzedaży desek i odprowadzony od nich podatek. Sprawa nie była kontynuowana.

Łukasz Stokowski z deskami Hombre (fot. archiwum prywatne ŁS)

Hombre Skateboards

    Bujal od zawsze miał w Polsce więcej wrogów niż, przyjaciół, nie licząc ziomka z forum i Łukasza Stokowskiego, i może setek małoletnich skejtów, którzy brali od niego sprzęt. Wiele osób, które w tamtym okresie zajmowały się sprzedażą desek lub po prostu siedziało w branży uważa, że działania Andrzeja doprowadziły do likwidacji lokalnych skateshopów i rezygnacji z teamów, a co się z tym wiąże z zaprzestaniem wspierania miejscowych talentów. Spotkałem się także z zarzutami, jakoby Bujal skupiał się tylko na chęci zysku, mając w poważaniu lokalną scenę deskorolkową. Nie do końca tak było. Przykładem tego może być wspomniany Łukasz Stokowski, również klient Bujala, ale w późniejszym okresie także jedyny teamrider Hombre – deskorolkowej marki Bujala78. Okazało się, że w pewnym okresie Andrzej miał możliwość kupna blanków za 10 dolarów każdy. Nadruk na deskę kosztował go 2 dolary. Za 12 dolarów miał deskę, którą sprzedawał pod własną marką, a za markowe płacił 30. Kupił ok. 500 takich blanków. Łącznie powstały trzy serie tych desek, a Łukasz Stokowski miał nieograniczony dostęp do sprzętu. “Dla mnie to było spełnienie marzeń” – wspomina Łukasz. “Desek ile połamałem tyle miałem. Dzisiaj w Polsce mało kto ma tak jak ja miałem z Bujalem. Ciuchy, buty, hajs na zawody…” – dodaje. Zdumiewające jest to, co Łukasz wspomina odnośnie zawodów, w których brał udział. “Ludzie na zawodach tacy spoza „śmietanki” traktowali mnie jak równi sobie dobrze się czułem, super atmosfera wszędzie. Polscy prosi nigdy mnie nie zauważali nawet jak byliśmy na tych samych zawodach, ale myślę, że doskonale wiedzieli kim jestem”.

Auto Bujala zaparkowane na drzewie, po tym jak odebrał z Michigan kolejną partię butów dla klientów z Polski. To jego drugi skasowany samochód. W poprzednim pękła rama. (fot. archiwum prywatne AB)

Na 90% popytu

Bujal78 sprzęt deskorolkowy sprzedawał do 2009 roku. Powodów, dla których przestał to robić była kilka. Kryzys finansowych z 2008 roku spowodował, że kurs dolara mocno podskoczył do góry i zysk z tego nie był już taki, jak przedtem. Natomiast firmy deskorolkowe za oceanem zauważyły, że bezpieczniej będzie produkować sprzęt na 90% popytu, aby mieć pewność, że sprzedadzą wszystko co mają. Dlatego nie było końcówek serii, które można było kupić w hurtowniach. Do tego w 2009 roku Bujal wrócił do Polski i organizacyjnie byłoby to bardziej skomplikowane niż dotychczas. Od tamtej pory zajął się sprowadzaniem do Polski klasyków amerykańskiej motoryzacji.

Dopasuj się lub…

Czy zatem Bujal faktycznie rozłożył polski rynek deskorolkowy na łopatki? Czy zarzuty kierowane w jego kierunku są zasadne? Zatrzymajmy się na chwilę przy wspominanym już Minirampie. Co wydarzyłoby się z tym sklepem gdyby nie zmasowana akcja ze sprzedażą tanich desek z USA? Czy Wino dalej sprzedawałby sprzęt tylko poznańskim skejtom? Być może. Jednak działania Bujala nie były jedynym powodem, dla którego Wino ruszył z produkcją tanich desek i sprzedawaniu ich bezpośrednio w swoim skateshopie. “Powodem zrobienia tanich desek była raczej silna konkurencja dwóch dużych dystrybutorów w Poznaniu. Obaj mieli sklepy i ciągle robili przeceny na sprzęt. Głównym powodem jednak było to, że sam zawsze miałem duży problem z kasą na nową deskę i strasznie mnie to ograniczało. 300 zł wtedy to było naprawdę dużo kasy. Ludzie zarabiali po 1500 zł  Pomyślałem, że najlepszy sposób, aby pomóc polskiej deskorolce to zrobić tanie i dobre deski, bez pośredników” – uzupełnia Jakub z Minirampa. A może winą Bujala było to, że nie wspierał wystarczająco dużo rajderów i nie miał magazynów w Polsce, w których mogliby pracować? Bo przecież nie od dziś mówi się, że jeżeli chcesz być sponsorowany przez jakąś dystrybucję czy skateshop, to musisz pracować na ich magazynie.

W dobrej wierze?

O komentarz w tej sprawie poprosiłem redaktora Kobiała – naczelnego podziemnego pisma SZROT. Sam nigdy nie kupił, żadnej deski od Bujala, ale tak ocenił całą tę sprawę: “Bujal może według niektórych grał nieczysto, ale to co robił pozwalało wielu na zakup sprzętu w dobrej cenie. Nie każdy mógł sobie pozwolić na zakup w lokalnym skateshopie. Czasami liczył się każdy grosz. A tu taki Bujal umożliwia Ci kupno wymarzonej deski pro model Tom Penny w przyzwoitej cenie i w dodatku możesz sobie zakupić Cadillaca. Może w mojej ocenie mało było w tym wszystkim zajawki i osobiście niesamowicie cenię sobie ten aspekt deskorolki gdzie wszyscy wzajemnie się wspieramy, ale nie żyjemy jednak w hipisowskiej komunie więc może taki gość był potrzebny”.

Niemilknące Gadu-Gadu

A co o tym wszystkim myśli sam Andrzej Bujal78 Bujalski? Czy czuje się winny tego, że psuł rynek deskorolkowy w Polsce? Jego zdaniem tak nie było. Przyznaje, że dobrze na tym zarobił, ale uważa, że dobry sprzęt deskorolkowy był zarezerwowany wyłącznie dla lepiej sytuowanych skejtów. Ci mniej majętni musieli zadowolić się tańszym sprzętem, słabszych marek, kupowanym w skateshopie lub za tę cenę mogli kupić deskę Flipa na aukcji od Bujala. Wyczuł moment i doskonale wpasował się sytuację, która miała miejsce na naszym rodzinnym podwórku. Jak sam wspomina, w tamtym czasie jego Gadu-Gadu nigdy nie milkło. Bez przerwy otrzymywał zapytania od klientów z Allegro i schlebiało mu, że ludzie są w stanie mu zaufać i wysłać przekazem pocztowym pieniądze na drugi koniec świata, żeby za kilka tygodni dostać deskę lub nowe buty. 

A jakie jest Wasze zdanie na ten temat?
Zapraszam do dyskusji.

 

 

Bookmark the permalink.

Comments are closed.