Rok 1978 – „Do it yourself”… jeśli tylko potrafisz

Badi Turkish E.T.

Badi turecki E.T.

O tym w jaki sposób pojawiła się w Polsce deskorolka, nikt za bardzo nie wie. Być może było to związane z rzekomym lądowaniem UFO w Emilcinie, 10 maja 1978 roku. Pewne jest jedno, niecały miesiąc później na łamach miesięcznika „Młody Technik” pojawił się artykuł Michała Zawodnego, z serii „Na warsztacie”. Opisywano w nim, jak wykonać „krok po kroku”, modny już w innych krajach Europy „skate-board”. Pewnie zastanawiacie się co na ten temat mógł dowiedzieć się w tamtym czasie statystyczny mieszkaniec naszego kraju.

Młody Technik, nr 6 1978

Młody Technik,
nr 6 1978

„Tajemnica popularności tego sportu wynika z tego, że dostarcza on wielu wrażeń, wyrabia zmysł równowagi i płynność ruchów” – czytamy w pierwszych akapitach wspomnianego artykułu. Dosyć niska cena, bo około 10 dolarów i tak była poza zasięgiem wielu ówczesnych dzieciaków, a o opisywanych w tekście zawodach mogli jedynie pomarzyć. Nie wspominając już o prędkości 60 km, jaką uzyskiwali najlepsi zawodnicy z Ameryki. Co ja piszę, przecież w Polsce nie było żadnego sklepu, który mógłby je oferować. Na pierwsze tego typu miejsca trzeba było poczekać całą dekadę! Młodzi technicy nie mieli innego wyjścia, musieli wziąć sprawę w swoje ręce i zbudować w warsztatach pierwsze w Polsce własnoręczne deskorolki, przepraszam NARTOWROTKI.  No właśnie, w 1978 roku prawdopodobnie nie znano słowa „deskorolka”, tak przynajmniej wynika z artykułu „Budujemy nartowrotki”.

Autor artykułu - Michał Zawodny, Młody Technik, nr 6 1978

Autor artykułu – Michał Zawodny, Młody Technik,
nr 6 1978

Z czego właściwie były zbudowane? Jak donosi Michał Zawodny składały się z trzech podstawowych części: z pokładu-deski (wykonanej z grubej sklejki 18-20 mm, o zgrozo!), do spodu której przymocowano za pomocą wkrętów przednie kółka wrotek.  Oczywiście łącznie z ośkami, które w sklepach sportowych nie powinny kosztować więcej, niż 375 zł. Nie ma zlituj się, wszystkie te części należało ze sobą odpowiednio połączyć. Może, ktoś pamięta, w co wątpię, ale nawet pierwsze deskorolki produkowane w USA, wymagały własnoręcznego wykonania otworów, mocujących trucki. Jeśli chodzi o grafiki na spodzie desek, to ówczesna młodzież, sądząc po załączonej ilustracji, niespecjalnie się nimi przejmowała. Tak na przykład Michał Zawodny preferował minimalizm, ograniczając się do prostej grafiki, opartej na trzech sąsiadujących ze sobą kolorach. O gustach się nie dyskutuje, jednak mi osobiście czegoś w tym brakuje, nieważne. Kolejną istotną rzeczą, która stanowiła kluczowy element jazdy, była szorstka powierzchnia górnej części deski. Bez niej bowiem korzystanie ze skateboardu byłoby niebezpieczne (obuwie mogłoby z łatwością ślizgać się po jej powierzchni).

 Niestety w dalszej części tekstu, autor niebezpiecznie zmierza ku przerobieniu deski w windsurfing na kółkach. Na szczęście są to jedynie projekty, które nasz zdolny bohater porzucił na rzecz swobodnej jazdy po placach o „równej nawierzchni”. Nie wiem jak długo cieszył się nowoodkrytą „zajawką”, mam jednak nadzieję, że zdążył w tym czasie zarazić nią kilku swoich kumpli z podwórka oraz niezliczoną rzeszę czytelników. Ciekawe ilu z nich pod wpływem „Młodego Technika” zdemontowało rodzinne regały i zamieniły je w jeżdżące cuda na kółkach? Tego być może nigdy się nie dowiemy. Ciekaw jestem tylko, na jakich deskorolkach, rok później, jeździli uczestnicy zawodów na Placu Zamkowym w Warszawie, łącznie z ich zwycięzcą Piotrem Wysockim. Czy były to kupione deski, a może powstały pod wpływem pomysłów Michała Zawodnego? Ktoś coś wie?

Młody Technik, nr 6 1978

Młody Technik, nr 6 1978

Młody Technik, nr 6 1978

Młody Technik, nr 6 1978

Bookmark the permalink.

Comments are closed.